Herbata jest znana na całym świecie. Codziennie piją ją miliony osób. Uważana jest za prosty napój, który nie wzbudza u nikogo większych emocji (chyba że ma wysokoprocentowe dodatki). Wiedz jednak, że kiedyś niektórzy byli w stanie zrobić bardzo dużo, żeby dowiedzieć się sekretów, jak ją produkować. Jak więc to wszystko się zaczęło? Kto odkrył herbatę? Kiedy trafiła do Polski? Zapraszam do artykułu!
Jakie emocje wzbudza w Tobie szklanka herbaty, którą zapewne dość często widzisz? Obstawiam, że żadne. Czy za takim napojem może stać jakaś ciekawa historia? Oczywiście, i to niejedna! Krąży bowiem sporo legend, które zaraz Ci przybliżę. O faktach też nie omieszkam, rzecz jasna, wspomnieć 😉
Nieznane początki herbaty
Nikt tak naprawdę nie wie, kto i jak odkrył herbatę i możliwość jej parzenia oraz picia. Uogólniając, byli to zapewne Chińczycy, ale konkretnej osobistości tu nie wymienię. Kilka legend jest jednak dość ciekawych…
Shennong
Mówi się chociażby o mitycznym cesarzu Shennong. Jego imię oznacza Boski Rolnik, ponieważ według wczesnej mitologii chińskiej przekazał on ludziom wiedzę na temat uprawiania wielu roślin.
W 2737 roku p.n.e. miał on przypadkowo odkryć herbatę. Jak do tego doszło? Podczas odpoczynku pod drzewem do gorącej wody (którą uwielbiał pić) wpadły liście nieznanej dotąd rośliny. Shennong wcale się tym nie przeraził, a wręcz zaciekawił unikalnym aromatem oraz smakiem.
No cóż, historia mocno naiwna, ale to nic w porównaniu do kolejnej legendy, również o tym samym cesarzu.
Był on w niej przedstawiany jako bóg o kryształowych wnętrznościach. Testował sobie różne roślinki i w końcu trafił na mocno trujące zioła, które zaszkodziły nawet jego wytrzymałym narządom. Co go uratowało? Oczywiście liście herbaty.
Bodhidharma
Znam też inną legendę. Co ciekawe, dotyczy osoby, która żyła naprawdę, chociaż uznawana jest za postać na wpół legendarną. Mowa o niejakim Bodhidharmie, który najprawdopodobniej przybył do Chin z Indii.
Oddawał się medytacji, uczył mnichów sztuk walki i musiał być na tyle ciekawą osobą, żeby wokół niego narosło kilka legend. Ta o herbacie jest dość… krwawa (zresztą nie tylko ona). Chodzi o to, że ten zacny mnich podczas medytacji robił się często senny. Wpadł więc na osobliwy pomysł, żeby… obciąć sobie obie powieki. Tak uczynił, po czym rzucił je na ziemię. W tym samym miejscu wyrósł herbaciany krzew.
Nieprawdopodobne? Też mi się tak wydaję, ale uwierz, że to nic w porównaniu do kilku innych opowieści.
Bodhidharmy nie drażniły wyłącznie powieki, a również ręce. Twierdził podobno, że go rozpraszają. Pewnie już wiesz, co kazał zrobić. Tak, kazał je sobie obciąć.
Bodhidharmę spotkał też pewien urzędnik, który wracał do Chin. Nasz tajemniczy mnich chciał ponoć wrócić do rodzimych Indii (ciekawe jak, skoro według innej legendy jego nogi uschły, a rąk też już przecież nie miał). Urzędnika zaciekawiło jednak to, że niesie on ze sobą jednego sandała. W Chinach powiedziano mu, że Bodhidharma dawno już nie żyje. Dla pewności otwarto grób, a w nim znaleziono… Tak, drugi sandał.
Jak więc było naprawdę z odkryciem herbaty?
Tego nikt nie wie, ale mam pewne teorie. Wiadomo, jak to zwykle jest z odkrywaniem takich rzeczy. Pomaga ciekawość, przypadek albo ludzki błąd. Ktoś zaciekawił się nieznaną dotąd roślinką, a może użył jej liści zamiast innych. Zauważył, że stworzony napar ma całkiem niezły zapach i może dobrze smakować. Tak to pewnie się zaczęło.
No cóż, współczuję więc tym, którzy swoje odkrycia skierowali chociażby na grzyby.
Pierwsze wielkie dzieło o historii herbaty
Pierwsze zapiski o herbacie pochodzą z X wieku p.n.e., ale prawdziwym przełomem był Chajing, czyli Księga Herbaty. Jej autorem był chiński poeta i kapłan buddyjski, Lu Yu, a jego księgę datuje się na VIII wiek, już naszej ery.
Lu Yu zebrał w niej wszystkie znane mu dzieła i informacje o herbacie. Robił też własne badania. Dokładnie opisał właściwości poszczególnych liści, sposoby uprawy, wykorzystywane narzędzia czy metody parzenia.
Osoby zakręcone na punkcie herbaty zauważyły jednak, że mało uwagi poświęcił dwóm prowincjom, które uznawane są aktualnie za najlepsze, jeżeli chodzi o uprawę herbaty. Być może miał swój gust lub od tamtych czasów zmienił się nieco klimat. Któż to wie…
Herbata poszła potem w świat, ale nie tak daleko
Musisz wiedzieć, że niełatwo było wtedy zdobyć nasiona herbaty i zabrać je spokojnie do swojego kraju. Pierwsza była Mongolia (końcówka V wieku n.e.), a następnie Tybet (620 rok n.e.). W 803 roku n.e. kilka nasion krzewu herbacianego zabrał japoński mnich, Dengyo Daishi.
Cesarz Kraju Kwitnącej Wiśni był wręcz wniebowzięty smakiem i aromatem herbaty, gdy tylko jej skosztował. Japończycy od razu docenili nowy dla nich napój, dążąc go wielkim szacunkiem. Wielu uważa nawet, że większym niż sami Chińczycy.
Już ten fakt pokazuje, jak wiele wiemy i mamy w dzisiejszych czasach. Picie herbaty jest dla nas czymś zupełnie zwyczajnym. Kiedyś było skrzętnie skrywaną tajemnicą, wręcz świętością.
Oczywiście, ceremonia parzenia i picia herbaty w Azji wciąż wygląda zupełnie inaczej niż w Europie. Może my też powinniśmy nieco bardziej szanować to, co dała nam natura?
Rosjanie i ich czaj
Jeżeli myślisz teraz, że Rosjanie zainteresowali się herbatą z pasji do roślinek, to jesteś w błędzie. Jakoś nie dziwi mnie fakt, że odkryli ją przez podbój Syberii.
Musieli w końcu pogadać z Chinami i zapewne poczęstowano ich herbatą (pewnie takim rodzajem, który nieco uspokaja). Stało się to jednak dopiero około XVI wieku.
Rosjanie nazywają swoją herbatę czajem i – po raz kolejny jakoś mnie to nie dziwi – jest ona dość mocna.
Zobacz też: Ranking najlepszych i najcichszych czajników elektrycznych
Herbata na stałe w Europie i w Polsce
W XVI wieku o herbacie wspominał sam Marco Polo. Co ciekawe, dopiero Polak, a dokładniej Michał Boym, okazał się na tyle ciekawym świata człowiekiem, żeby poświęcić więcej uwagi temu napojowi.
Ten przyrodnik, kartograf, jak również jezuita oraz misjonarz w Chinach, opisał dwa rodzaje herbaty: zieloną oraz żółtą. Wspomniał pokrótce o sposobie zbierania oraz parzenia, właściwościach leczniczych, cenie czy podejściu kulturowym Azjatów do picia herbaty.
Herbaciany przełom w Europie nastąpił na początku XVII wieku (można nawet wskazać 1610 rok) głównie za sprawą Holendrów. Niektórzy Portugalczycy twierdzą jednak, że to właśnie ich przodkowie jako pierwsi sprowadzili herbatę do Europy, a z pewnością pierwsi jej kosztowali, choć nie ma na to twardych dowodów. Obie te nacje są właściwie jednakowo odpowiedzialne za początki herbaty w Europie.
Muszę jednak dodać, że Portugalia zasłynęła ze skutecznej produkcji przemysłowej na naszym kontynencie, chociaż… to też nie tak do końca. Wszystko działo się bowiem na Azorach, czyli dość daleko od stałego lądu.
W każdym razie, herbata szybko „rozlała się” na inne państwa, m.in. Anglię czy Francję. To właśnie Francuzi poczęstowali nas omawianym napojem. Początki herbaty w Polsce datuje się na 1664 rok.
Król nie wiedział, co zrobić z herbatą
Wyobraź sobie taką sytuację – jesteś królem Polski i dostajesz herbatę, o której nic nie wiesz. Nieco kłopotliwe, prawda?
Takie herbaciane rozterki musiał przeżywać król Jan Kazimierz. To dzięki niemu możemy określić rok, który oficjalnie uznano za początki tego napoju w naszym kraju. Napisał on bowiem wtedy list do swojej żony, Marii Ludwiki, żeby… napisała list do Francji. Miała zapytać chociażby o ilość cukru, którą należy nasypać. A dzisiaj z kolei zastanawiamy się, czym można posłodzić herbatę, bo opcji na to jest wiele.
Polska szlachta pije herbatę
Nie było od razu tak, że herbatkę pił sobie do obiadu każdy chłop. Opinie o tym napoju były różne. Na samym początku, szczególnie osoby duchowne, uznawały ją za truciznę z Chin, chociaż lekarze twierdzili zupełnie coś innego, zauważając jej unikalne właściwości. Dodam, że mowa o herbacie zielonej, bo to ten rodzaj do nas dotarł.
Nasi przodkowie w końcu zmienili zdanie i to diametralnie. Herbatę uznano za ziele lecznicze i trzeba było czekać prawie sto lat, żeby bardziej upowszechniono u nas jej picie.
Zwykłemu chłopu i tak nie robiło to różnicy, bo na herbatę pozwolić mogła sobie wyłącznie szlachta. Cena była bowiem bardzo wysoka. Dzisiaj daleko jej do napoju arystokrackiego, a ceny nie są takie złe, nawet w przypadku szlachetniejszych rodzajów.
Rosjanie biorą i dają
No tak… chcąc nie chcąc, późniejsza historia niejako zmusiła nas do bliższych kontaktów z Rosją i ZSRR, z których nic dobrego zwykle nie wynikało.
Zostańmy jednak przy temacie herbaty.
Rosjanie pokazali nam samowar, czyli urządzenie służące do parzenia herbaty, co z chęcią podchwyciliśmy. Podobnie zresztą było z nazewnictwem, bo częściej ten napój nazywano w Polsce czajem. Obecnie określenie to bardziej kojarzy się z gwarą więzienną… i niech tam sobie zostanie.
W każdym razie, coraz powszechniejsza stawała się dzięki temu czarna herbata. W końcu dużo łatwiej ją zaparzyć niż zieloną.
W XIX wieku Polacy utwierdzili się w przekonaniu, że herbata to nie tylko coś leczniczego, ale także napar orzeźwiający, który można pić do posiłków i dla przyjemności.
Torebki herbaty bronią na herbacianych oszustów
Jak to często bywa, wzrost popularności spowodował wysyp podróbek. Zapytasz pewnie, jak można podrobić herbatę? Polegało to na mieszaniu jej liści z innymi, bardzo podobnymi.
Zaczęto więc myśleć, jak temu zaradzić. Niejaki John Horniman z Anglii wpadł na pomysł wsadzania jej do metalowych puszek. Jeszcze lepszym pomysłem, z którego korzystamy do teraz, okazały się torebki herbaty wynalezione przez Thomasa Sullivana z Nowego Jorku. W 1908 roku promował tak swoje herbaty wysyłane do potencjalnych klientów.
Jak pijesz herbatę?
A jak to wygląda teraz? Bardzo różnie. Herbata wciąż jest niesamowicie popularna i konkuruje z kawą, choć wydaje mi się, że to bez tego drugiego napoju Polakom byłoby ciężej. Jest to zresztą logiczne, patrząc na jej skład i oddziaływanie na nasz organizm.
Warto jednak wiedzieć, że teina zawarta herbacie jest mniej moczopędna, o czym wspominałem przy odpowiadaniu na pytanie, czy herbata odwadnia. W umiarkowanych ilościach tego nie robi, a wręcz nawadnia.
Co ciekawe, to wspominani już kilka razy Rosjanie wykazują większą dbałość podczas parzenia herbaty niż większość Europy. Preferują bowiem parzenie jej liści.
Anglicy i Irlandczycy chwalą się natomiast własnymi tradycyjnymi mieszankami. Druga sprawa, że w Irlandii często do herbaty dodaje się Whiskey… lub też mleko. Wolałbym zdecydowanie pierwszą opcję „z prądem”, bo bawarki nie cierpię.
U nas też znajdą się na szczęście koneserzy, którzy doceniają rodzaje herbat i ich właściwości. Sam niejako do nich należę, choć wciąż uczę się technik parzenia, aby uzyskać wręcz idealny smak i aromat poszczególnych gatunków. Do tego potrzebny jest czajnik elektryczny z regulacją temperatury.
A jak Ty przygotowujesz swoją ulubioną herbatę? Ograniczasz się do torebek czy próbujesz trudniejszych technik zaparzania liści herbacianych? Podziel się swoimi doświadczeniami w sekcji komentarzy.
Podsumowanie
Historia herbaty jest całkiem ciekawa, a przede wszystkim bardzo długa. Jak widzisz, długo broniła się przed przyjściem na Stary Kontynent. Dobrze jednak, że w końcu do nas zawitała i już została. Trudno bowiem znaleźć tak pożyteczny dla ludzkiego organizmu napój.
Przeczytaj też: Ile kalorii ma herbata?